Zamiast zakazywać telefonu, uczmy mądrego korzystania z niego

Z okazji Dnia Bez Telefonu Komórkowego (15 lipca) proponujemy raczej zrobić Dzień Refleksji nad Korzystaniem z Telefonu i spróbować wdrożyć kilka zasad, dzięki którym korzystanie z telefonu będzie bardziej higieniczne, zdrowe i bezpieczne. Dotyczy to naszych dzieci, ale przecież także nas samych…

Jak stwierdził IBRiS w badaniu zleconym przez Banku Millenium #MobilnyPortretPolaka (grudzień 2017), najchętniej nie odkładalibyśmy smartfona niemal wcale (73% korzysta z niego w łóżku, ponad 71% – podczas oglądania telewizji, blisko 50% podczas posiłku, a blisko 40% podczas rozmów w cztery oczy). 42% Polaków deklaruje, że bardziej uciążliwe byłoby dla nich zostawienie w domu telefonu niż portfela. W taki sposób silny związek ze swoim smartfonem zadeklarowali głównie cyfrowi tubylcy (53% osób w wieku 18-24 lata). Fanów telefonów nie brakuje też w grupie o najmniejszym smartfonowym sentymencie (23% w wieku od 70 lat w górę).

Jesteśmy bardzo przywiązani do swoich smartfonów

Wygląda na to, że większość z nas nie odłoży smartfonów i Światowy Dzień Bez Komórki (15 lipca) zostanie potraktowany jako nieszkodliwy, ale i bezsensowny wymysł. Zresztą jeden dzień detoksu raczej nie pomoże tym, którzy z korzystaniem z telefonu przesadzają. Można jednak przypomnieć sobie o kilku nie zawsze wygodnych dla smartfonowego fanclubu tematach, a nawet spróbować uporządkować nawyki korzystania z ulubionych urządzonek – tak, było to bardziej higieniczne, zdrowe i bezpieczne.

Wpatrywanie się w ekran a jakość snu

O tym, że nasz „czas ekranowy” (screen time, czyli czas spędzony przed dowolnym ekranem) jest zdecydowanie za długi, słyszeliśmy już wiele razy. W dzieciństwie dzisiejszych 30-40-latków ich rodzice z troską rejestrowali niezbyt mądry wyraz twarzy pociech wpatrzonych w ekran telewizora. Potem niemal wszystkie negatywne opinie o telewizji przeniosły się najpierw na komputery, a potem na smartfony.

Według badań amerykańskiego NGO Common Sense Media . To chyba jednak nadal optymistyczne wyniki. Są badania, wedle których dzieci już w wieku 8-12 lat spędzają ok. 4h dziennie przed ekranami, a nastolatki – 6,5h. Jak podają F-Secure i Polkomtel we wspólnym badaniu z 2017 roku, dzieci z klas 1-3 spędzają tylko z telefonem ok. 2,5h dziennie.

Ograniczmy „screen time” chociaż przed snem. Jak wskazują m.in. badania (2015) nad grupą nastolatków, aplikowanie sobie ekranu – jako źródła światła – później niż godzinę przed snem zakłóca wydzielanie melatoniny i sprawia, że wewnętrzny zegar zaczyna szaleć. Zaekranowany delikwent później zasypia i gorzej śpi. O skutkach niedoboru snu lub jego złej jakości nie trzeba przekonywać nikogo, kto choć raz nie dospał… Zatem warto:

  • zakończyć korzystanie z ekranów najpóźniej godzinę przed snem;
  • wyprosić z sypialni (przynajmniej dziecięcej czy młodzieżowej) wszelką elektronikę.

Jasne, telefony często służą jako budziki, więc niemal nikt nie wyrzuci ich z sypialni. Niech przynajmniej nie znajdują się w zasięgu ręki…

Oko za ekran, najlepiej z daleką perspektywą

Z ekranem smartfona jest ten sam problem co z ekranem komputera – wpatrujący się weń rzadziej mruga i nawilża oko. „Ślipiąc” w mały ekranik dodatkowo nadwyręża mięśnie gałki ocznej. Rady są takie same jak dla nałogowych wpatrywaczy w ekran komputera. Regularnie (min. raz na godzinę) należy dać oczom odpocząć przez kilka minut:

  • przenieść wzrok na oddalone (najlepiej zielone) obiekty;
  • naturalnie nawilżyć oko, mrugając, a następnie przy zamkniętych oczach rozprowadzając wyprodukowane łzy po gałce ocznej, wykonując nią gimnastykę – góra-dół i na boki. To też dobrze robi oczom.

Przy okazji warto zwrócić uwagę, co dzieje się z szyją.

SMSowa szyja

Czytasz ten tekst na smartfonie? Ustaw go na wysokości oczu, nie pochylaj głowy na ekranikiem, nie garb się. Czytasz na komputerze? Przesuń tekst w górę ekranu, by jak najmniej schylać głowę. Lekarze pediatrzy podczas dziecięcych bilansów odnoszą się do nawyków „tabletowych dzieci”. Zalecają, by wszyscy – a szczególnie najmłodsi – obywatele cyfrowi:

  • korzystając z urządzeń pilnowali prostego kręgosłupa (np. stabilnie opierając łokcie na stole);
  • nie zamieniali się w ptaka dziobiącego –  telefon lub tablet należy ustawić tak, by był na wysokości oczu i nie trzeba było do niego skręcać szyi w obciążający kręgosłup łuk.

Ale to samo dotyczy książek – papierowych czy e-booków w czytnikach… Jednak nawet najbardziej wciągająca książka rzadko sprawia, że zamieniamy się w zombie (a właściwie „smombie” od „smartphone zombie), tracące kontakt z rzeczywistością.

Zombie nie wie, co się dzieje i nie rozumie emocji

Już w 2015 roku w ogólnoeuropejskich badaniach stwierdzono, że 57% użytkowników smartfonów korzysta (a przynajmniej się do tego przyznaje) ze swego urządzenia podczas przechodzenia przez jezdnię. Rozmawiamy, słuchamy muzyki, sprawdzamy i wysyłamy wiadomości, czytamy www lub serwisy społecznościowe, a nawet oglądamy filmy albo gramy. Trudno się dziwić, że rośnie liczba wypadków z udziałem pieszych (więcej o smombie i nieodpowiedzialnym zachowaniu na ulicy pisaliśmy w rodzicwie.pl).

O ile głupich zachowań można przynajmniej próbować się oduczyć, o tyle gorzej może być z utratą zdolności społecznych. Badacze z University of California (UCLA) już 4 lata temu stwierdzili, że ograniczenie kontaktów osobistych na rzecz wiadomości tekstowych (nawet z emoji) powoduje, że . Telefonu oczywiście się nie wyrzuci na rzecz wyjścia z przyjaciółmi na miasto, ale w odwodzie zostaje staropolskie „czym się strułeś, tym się lecz” i wykorzystanie na telefonie aplikacji do wideokonferencji. Można choćby przeprosić się ze starym, dobrym Skypem.

Nie bądź marionetką. FOBO, FOMO, nomofobia i zachowania kompulsywne

Nadmierne przywiązanie do smartfonu jako źródła… niemal wszystkiego i obawa, że coś może mnie ominąć (FOBO – fear of being out, FOMO – fear of missing out) może przyczynić się do tego, że na chwilową niedostępność telefonu (np. awaria, rozładowanie baterii) czy zasobów sieci reaguje się histerycznie czy agresywnie, nieproporcjonalnie do zdarzenia. Obawa o niedostępność telefonu doczekała się nawet osobnej nazwy (nomofobia, od no mobile phobia). – Nomofobię możemy poznać po, mówiąc najprościej, ustawieniu smartfona i dostępu do sieci, jako najwyższego priorytetu w życiu – mówi dr Aneta Stremska, doktor socjologii Uniwersytetu Śląskiego. Poza tym, reakcje na dźwięki powiadomień stają się wręcz kompulsywne. Wiele osób wciąż jest w stanie lekkiego niepokoju, rzuca się do telefonu na każdy sygnał, a mając go w kieszeni czy torebce często ma mylne wrażenie, że urządzenie wibruje lub dzwoni.

Nie rzucając się na smartfonowy detoks, można spróbować optymalizacji. Tu może pomóc tylko nieco samodyscypliny i autorefleksji. Warto na przykład:

  • ograniczyć liczbę stosowanych aplikacji, np. szukając takich, które umieją więcej niż jedną rzecz (np. w jednej aplikacji zarządzamy sprawami zawodowymi i domowymi). To oznacza mniej zakłócaczy, ale i lepszą kontrolę nad swoimi zasobami;
  • wybierać tylko te aplikacje i źródła, korzystanie z których przynosi rzeczywistą wartość. Czy np. trzeba czytać wszystkie media z danej dziedziny?
  • zadania i aktywności łączyć w bloki (dotyczy to zresztą nie tylko telefonu). Lepiej raz na dwie godziny poświęcić pół godziny na zajęcie się e-mailami niż co chwilę nerwowo sprawdzać pocztę. To samo dotyczy ukochanego medium społecznościowego.
  • zarządzić dla siebie czas bez technologii, np. rano nie korzystać z telefonu, zanim nie wróci się ze spaceru z psem i zamieni kilku ludzkich zdań z rodziną. To ma sens szczególnie w przypadku rodziców, którzy chcą nieco odciąć od „elektroniki” swoje dziecko – można nie lubić tego faktu, ale przykład działa najlepiej. „Dziecko, ileż można gapić się w ten ekran!”. Znasz to z autopsji? A zdarzyło Ci się kiedyś zwrócić dziecku uwagę… znad ekranu smartfona albo telewizora? – pytają Aleksandra Kuś z Fundacji Orange i Michał Rosiak z Orange w tekście o kontroli rodzicielskiej.

Kropka nad „i” w kwestiach zdrowotnych

Na początku 2018 roku obiegły informacje o kolejnych wnioskach z badań na szczurach. Sformułowania naukowców był ostrożne. Promieniowanie emitowane przez telefony komórkowe mogło powodować powstawanie nerwiaków (rzadki rodzaj raka serca) u samców, a pewne dowody łączą owo promieniowanie z powstawaniem rzadkich guzów mózgu (glejaków). Już 8 lat temu w artykule zamieszczonym w International Journal of Epidemiology eksperci Międzynarodowej Agencji Badań nad Rakiem WHO wskazywali (po 10 latach badań), że rozmowy powyżej 30 minut dziennie mogą przyczynić się do rozwoju tego nowotworu.

Biorąc pod uwagę, że naprawdę rzetelne wnioski wymagałyby wieloletnich badań (10 lat to wciąż za mało), jednoznaczne stwierdzenie, czy smartfony „powodują”, czy „nie powodują” raka, byłoby arogancją. Ta niejasność może być jednak kolejnym argumentem za tym, by korzystanie ze smartfonów racjonalnie sobie dawkować.

Komentarze

Dodaj komentarz